W libertariańskich środowiskach wszechobecna jest głęboka niechęć lub nawet szczera nienawiść w stosunku do państwa. Jest to oczywiście zrozumiałe dla każdego kto posiada podstawową wiedzę na temat tej ideologii. Nienawiść ta bardzo często zasłania bardziej fundamentalny aspekt libertarianizmu: przekonanie, że każdy jest kowalem swojego losu. Łatwo jest poczuć bezsilność, gdy jedyne na co zwraca się uwagę to coraz większe ograniczanie wolności przez państwo. Libertarianie, którzy wpadli w tę pułapkę stracili jedną ze swoich najbardziej fundamentalnych wartości: indywidualizm. Zrzekli się oni bowiem kontroli nad swoim życiem na rzecz państwa. Uzależniają oni swoje szczęście wyłącznie od akcji podjętych przez polityków i państwowych urzędników. 

Idealnym lekarstwem na ten stan umysłu jest książka „How I Found Freedom in an Unfree World”, autorstwa Harry Browne. Autor pokazuje w niej jak ludzie zaślepieni nienawiścią do państwa zapominają, że pomimo oczywistych ograniczeń ze strony aparatu przymusu, wciąż posiadają ogromną kontrolę nad swoim życiem. Ponadto, Ci sami ludzie, którzy twierdzą, że cenią sobie wolność, sami ją sobie ograniczają. Czytelnik zaznajomiony z libertariańską filozofią polityczną może argumentować, że niemożliwe jest samoograniczenie wolności. Harry Bowne oferuje jednak bardziej praktyczną definicję wolności niż ta stosowana w libertariańskiej filozofii politycznej. Wolność w rozumieniu autora nie jest brakiem agresji ze strony innych ludzi, tylko możliwością życia w sposób, który czyni jednostkę szczęśliwą. Według tej definicji jesteśmy w stanie ograniczać swoją wolność. Jednym ze sposobów zaproponowanym przez autora jest życie w sposób zdeterminowany przez stereotypowe wzorce. Przestajemy robić to, co sprawia, że jesteśmy spełnieni lub szczęśliwi. Zamiast tego stajemy się niewolnikami tych stereotypów. 

Kolejną istotną rzeczą pozwalającą na praktyczne zastosowanie libertariańskich idei do codziennego życia zaproponowaną przez autora jest definicja szczęścia. Szczęście zostało zdefiniowane jako niedobrowolna reakcja na otaczającą nas rzeczywistość. Nie jesteśmy w stanie zdecydować czy dana aktywność sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Zwyczajnie czujemy szczęście, gdy wykonujemy określoną czynność lub nasze otoczenie wygląda w określony sposób. Jako jednostki dążące do szczęścia musimy wybrać strategię, która pozwoli nam zmaksymalizować nasze szczęście. 

Harry Browne przedstawił dwie kategorie takich strategii: pośrednie i bezpośrednie. Pośrednie strategie wymagają od nas przekonania innych ludzi do zmiany zdania. Natomiast sukces we wdrożeniu bezpośrednich strategii zależy wyłącznie od nas. Człowiek, który pragnie dążyć do szczęścia za pomocą pośrednich strategii oddaje kontrolę nad swoim życiem innym ludziom. Jest to strategia szczególnie nieefektywna dla libertarian, biorąc pod uwagę fakt, że większość ludzi ma zgoła odmienny system wartości. 

Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Menckena “The average man does not want to be free. He simply wants to be safe.” Przekonanie większości, do idei które są tak sprzeczne z jej naturalnym dążeniem do bezpieczeństwa i stabilności wydaje się co najmniej trudne. Z drugiej strony,  bezpośrednie strategie mogą być o wiele łatwiej zaaplikowane i w drastyczny sposób zwiększyć naszą wolność. Przykładowo, o wiele łatwiej jest rozwieść się z partnerem, którego się nie kocha niż przekonać 51% społeczeństwa do filozofii politycznej Rothbarda. Takie rozstanie zwiększy naszą wolność w mgnieniu oka. Co więcej, nawet w anarcho-kapitalistycznym społeczeństwie trwanie w takim związku ograniczałoby naszą wolność w namacalny sposób. 

Warto dodać, że wspomniana na początku nienawiść do państwa może być o wiele bardziej efektywnie urzeczywistniona w połączeniu ze świadomością o zaletach metod bezpośrednich. Żadne państwo nie jest w stanie wyegzekwować wszystkich przepisów prawa. Dzięki temu libertarianin świadomy zalet metod bezpośrednich jest w stanie egzekwować swoją niechęć do państwa poprzez nieprzestrzegania przepisów, których państwo nie jest w stanie wyegzekwować. Tym samym staje się człowiekiem bardziej wolnym od ludzi, którzy wierzą w autorytet państwa bez przekonywania owych ludzi do swoich idei.

Autor ma rację twierdząc, że środki bezpośrednie są o wiele efektywniejsze od środków pośrednich. Niemniej jednak, nie należy całkowicie negować przydatności tych drugich. Oczywiście, z powodu wyżej wymienionych zalet optymalną strategią dla libertarianina jest zastosowanie w pierwszej kolejności wszystkich możliwych środków bezpośrednich. Lecz nawet w takiej sytuacji jego wolność jest w istotny sposób ograniczana przez państwo. W związku z tym, wykorzystanie środków pośrednich jako następny krok na drodze ku wolności wydaje się uzasadnione, jeśli potencjalne korzyści przewyższają koszty. Co więcej, zastosowanie środków bezpośrednich w swoim prywatnym życiu może o wiele zwiększyć skuteczność środków pośrednich. O wiele łatwiej jest przekonać ludzi do swoich idei, kiedy pokaże im się, że te idee mogą uczynić ich szczęśliwszymi. Najłatwiej jest to zrobić pokazując im (tak jak to zrobił w swojej książce Harry Bowne) jak owe idee pozwoliły nam być bardziej szczęśliwymi. Nie musimy wtedy angażować się w teoretyczne dyskusje, które zwykle dla większości są nieprzekonywujące.

W tym tekście przedstawiłem jedynie krótki zarys tego co Harry Browne napisał w „How I Found Freedom in an Unfree World”. Warto sięgnąć do tej lektury,  ponieważ znajduje się w niej o wiele więcej wskazówek, które mogą uczynić czytelnika szczęśliwszym. Niektóre z tych nich mogą wydawać się nie do zaakceptowania – chociażby zalecenie zawarcia z partnerem umowy dotyczącej kontroli nad dzieckiem w razie rozwodu lub przed spłodzeniem dziecka. Należy tu jednak podkreślić, że owe zalecenia są tylko zaleceniami. Autor nie oczekuje od nas, że będziemy za nimi ślepo podążali. Prosi nas tylko o to, żeby je rozważyć i jeśli wydadzą nam się racjonalne, spróbować zastosować je w swoim prywatnym życiu. Ponadto, jeśli okaże się, że konkretna wskazówka nie sprawiła, że czytelnik jest szczęśliwszy, może on z niej zrezygnować. Nie ma innego sposobu na znalezienie rzeczy lub aktywności, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi, niż próbowanie nowych rzeczy i aktywności. Przeczytanie tej książki niewątpliwie dostarczy czytelnikowi multum takich propozycji do przetestowania i sprawdzenia na własnej skórze.

Recenzja by Olgierd Dziedzic – Student ekonomii na Uniwersytecie w Liverpoolu, dwukrotny absolwent Szkoły Ekonomicznej Instytutu Misesa. Regularny uczestnik internetowych seminariów organizowanych przez Kluby Austriackiej Szkoły Ekonomii.
Główne zainteresowania naukowe to metodologia ekonomii, teoria cyku koniunkturalnego oraz libertariańska filozofia polityczna.