Sebastian Węglarz: Powiedzmy, że rozmawiam na piwie z kolegami i koleżankami o tym, w jaki sposób można chronić środowisko. Jestem libertarianinem, więc mówię im, że z tym tematem poradzi sobie rynek. Oni się ze mnie śmieją. W jaki sposób mogę ich przekonać? Jakie przykłady dobrych rynkowych działań na rzecz ochrony środowiska mogę podać?

Marcin Branowski: Śmieją się, ponieważ w ich percepcji to kapitalizm, złe korporacje, chciwi przedsiębiorcy, i brak regulacji jest tym, co niszczy środowisko. Warto wyjaśnić, że środowisko niszczą ludzie, a rynek to jedynie jeden z wehikułów ludzkich decyzji. Wyschnięte Morze Aralskie i przeogromne zanieczyszczenia powietrza spowodowane przez ZSRR to zdecydowanie nie wina rynku. Rynek dąży do osiągnięcia największej możliwej wydajności przy ramach, jakie nadają mu działający na nim ludzie. Jeśli nie obchodzi ich wpływ na środowisko albo jest to dla nich sprawa drugorzędna, to użyją metod, które dadzą jak największy zysk. A zysk dajemy im my, inni uczestnicy rynku. Naszymi portfelami, naszymi decyzjami, wybieramy kto wygra, a kto na nim przegra. Rynek to odzwierciedlenie naszych priorytetów. Wystarczy popatrzeć na opakowania produktów codziennego użytku, żeby zobaczyć, jak przedsiębiorcy dostosowują się do oczekiwań konsumentów. Coraz więcej produktów jest z recyklingu, jest mniej toksycznych, wielokrotnego użytku, i tak dalej.

Na Twoim miejscu, zachęciłbym znajomych do wychwytywania tego w swoim życiu. Szukaniu przykładów takich jak elektryczne hulajnogi, które dla wielu zastąpiły samochody w codziennej aktywności po karty kredytowe, zrobione z łatwo rozkładającego się plastiku. Rynek idzie w tym kierunku, bo my tego chcemy. Im bardziej będziemy tego oczekiwać tym więcej tego będzie. Oczywiście, musimy to wspomóc działaniami w naszym codziennym życiu, które są poza rynkiem. W niektórych aspektach ułatwianie tego procesu przez rządy, na przykład przez zwiększanie transparentności oraz zapobieganie malwersacjom, może być pożądane. Na przykład, oznaczenia na produktach dokumentujące emisje gazów cieplarnianych wyemitowanych w ich procesie produkcyjnym, opisowe regulacje stwarzane we współpracy z interesariuszami takie jak Protokół Montrealski, czy monitoring i karanie podmiotów prywatnych bezpośrednio odpowiedzialnych za straty publiczne na tle środowiskowym. Są to działania, które wspierają konkurencję na rynku bez którego niemożliwe jest osiągnięcie naszych celów środowiskowych.

SW: Jak oceniasz wiedzę i zaangażowanie środowiska libertariańskiego w tematykę ochrony środowiska? Co jest dobrze, co się zmieniło na przestrzeni lat, co można by jeszcze usprawnić?

MB: Sytuacja stopniowo się poprawia. Przez wiele lat ruch libertariański był zdecydowanie na bakier z jakimikolwiek narracjami związanymi z ochroną środowiska. Nie jest to dziwne zważywszy na to, że przez znaczny okres w historii ochrony środowiska odnosiła się ona do jego obrony przed niszczycielskimi działaniami gospodarki i przedsiębiorcami tamtych czasów. Pierwsze parki narodowe powstawały, żeby chronić ekosystemy przed działalnością człowieka w celach pozyskania czy to materiałów naturalnych, czy zagospodarowania ziemi pod przemysł. W późniejszym okresie tenże ruch rozszerzył się na różnego typu zanieczyszczenia i transformacje środowiska w celach produkcyjnych.

Kapitaliści, zazwyczaj znajdowali się po drugiej stronie tego frontu. Wartość dodana z pozbawionego ograniczeń rozwoju ekonomicznego brała pierwszeństwo przed mniej oczywistą wartością z ochrony środowiska. Obydwa strony coraz bardziej się polaryzowały – ekologowie stawali się bardziej antykapitalistyczni a kapitaliści stawiali się coraz bardziej antyekologiczni. Przykładem tego może być Ronald Reagan, którego administracja w 1986 roku zdjęła panele fotowoltaiczne z dachu Białego Domu, które 7 lat wcześniej zainstalował Prezydent Carter. Nie miało to żadnego uzasadnienia ekonomicznego, tylko czysto ideologiczne. Przez lata ochrona środowiska była na marginesie ruchu libertariańskiego, aczkolwiek parę organizacji, jak PERC w USA, promowała ją już od lat 80-tych. Z czasem, postęp społeczny w tej dziedzinie i coraz większe zainteresowanie ochroną środowiska dotarło też do różnorodnych grup skupiających libertarian, do czego na pewno przyczyniła się również zmiana pokoleniowa. W ciągu ostatnich paru lat ta tematyka stała się zdecydowanie coraz bardziej popularna i było to widać na przykładach American Conservation Coalition i British Conservation Alliance, organizacji młodzieżowych. Co ważne, organizacje na całym świecie zauważyły, że kapitalizm i ochrona środowiska nie dość, że mogą koegzystować, to tak naprawde są nierozłączne. Zmian środowiskowych nie da się ignorować i naukowcy dali nam już aż nadto dowodów, żeby zrozumieć, po której stronie historii powinniśmy się postawić. W Polsce, ten temat też się coraz prężniej rozwija, czego przykładem jest ta rozmowa, co mnie bardzo cieszy.

SW: Czy ten temat – ochrona środowiska – w ogóle może się szerzej przyjąć w środowisku wolnorynkowych i libertariańskich aktywistów? Pytanie wcale nie jest takie podchwytliwe. Wielu ludzi i organizacji po prostu nie chce identyfikować się z krzykliwymi postaciami takimi jak Greta Thunberg.

MB: To jest bardzo dobre pytanie. Czy ten temat może się przyjąć? Oczywiście, że tak. W wielu regionach świata już się przyjmuje, na przykład w Indiach, czy w Czechach. Są jednak bariery, które musimy pokonać. Rozumiem, dlaczego wiele ludzi nie chce się identyfikować z aktywistami pokroju Extinction Rebellion czy też Gretą Thunberg. Większość ruchu wolnorynkowego stara się definiować jako “ten racjonalny”, myślący o efektach długofalowych i nie są dla nich przekonywujące argumenty odbierane jako emocjonalne. Dlatego właśnie, musimy spojrzeć na ochronę środowiska jako coś, co wykracza poza ramy aktywizmu. Nie jest to tylko temat, który pojawia się wyłącznie na transparentach, a raczej zagadnienie, które dotyka każdego aspektu naszego życia. I będzie na nie wpływać coraz bardziej. Wychodząc już poza zmiany klimatyczne, którymi jak najbardziej musimy się zająć, popatrzmy na inne aspekty środowiskowe. Tysiące ludzi ginie w Polsce każdego roku ze względu na zanieczyszczenie powietrza. Ekosystem Odry został w tym roku unicestwiony, a nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Bałtyk i wiele innych akwenów jest na skraju załamania przez zanieczyszczenia spływające z pól. Mamy wiele problemów i każdy z nich potrzebuje innego rozwiązania.

Dlatego jako ludzie przedsiębiorczy, spędzający czas szukając i rozważając rozwiązania polityczno-ekonomiczne, mamy obowiązek zająć się tym tematem. Wiemy, że ochrona środowiska to problem, na który nie ma jednego rozwiązania. Wiemy też, że kapitalizm, wolność osobista i dobrowolna współpraca prowadzi do najefektywniejszego osiągania celów ludzkości. Nadszedł więc czas, żeby dodać ochronę środowiska do listy naszych priorytetów i podjąć działania, żeby ją wypełniać. Odnajdźmy jakie regulacje i bariery prawne utrudniają osiągnięcie tego celu. Dowiedzmy się, co możemy zrobić z naszymi funduszami, przedsiębiorczością.

SW: Odnoszę wrażenie, że mainstreamowi działacze na rzecz środowiska są po prostu mizantropami. Uważają samo istnienie ludzi za problem. Co mogą w zamian zaproponować libertariańscy aktywiści na rzecz środowiska? 

MB: Największą wartością dodaną wolnorynkowego podejścia jest to, że łączy ochronę środowiska z dalszym polepszaniem warunków życia w Polsce i na świecie. Nasz kraj jest świetnym przykładem tego, jak przedsiębiorczość poprawia nasze życia i jak ich jakość się pogarsza, gdy rząd narzuca swoją ideologię. Duża część tradycyjnych ekologów jest antyrozwojowa, ponieważ uważają, że to ekonomia powoduje niszczenie środowiska. Logiczne jest dla nich, że rozrost ekonomii musi być powstrzymany.

Żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku filozof Thomas Robert Malthus rozpropagował tezę, że populacja rośnie szybciej, niż nasz dostęp do zasobów, nieuchronnie prowadząc nas ku wojnie o nie. W kontekście gospodarki światowej żadne z jego predykcji się nie sprawdziły, a jednak przez lata nie straciły na popularności i dalej wywierają wpływ na ruchy ekologiczne oraz decyzje rządów. Malthusianiści uważają, że to ludzie niszczą środowisko, ergo, im mniej ludzi, tym lepiej dla środowiska. To też powód, dla którego wiele organizacji antynatalistycznych i antyimigranckich podłącza się pod ruchy środowiskowe. Jako że wiele organizacji sprzeciwia się rozwojowi ekonomicznemu, nieuchronnie prowadzą one do zaprzestania poprawy warunków życia w krajach rozwijających się. Kapitalizm i rynek światowy podnosi z ubóstwa tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Oczywiście nie jest on idealny, ale wartość dodana jest tak nieporównywalnie większa, że nie uważam, że mamy prawo im uniemożliwić czerpanie z niego korzyści.

Dlatego nasze libertariańskie podejście odrzuca tę dychotomię. Możemy dalej się rozwijać i poprawiać nasz wpływ na środowisko. Wyzwania takie jak zmiany klimatu, zanieczyszczenia czy wymieranie gatunków to jedne z najtrudniejszych problemów w historii ludzkości. Ale to nie znaczy, że możemy je sobie odpuścić. Nie, musimy je rozwiązać. Nie możemy wylewać dziecka z kąpielą i tutaj ta analogia jest aż zbyt adekwatna. Ludzkość stworzyła ten problem, ale ludzkość musi go rozwiązać. Do tego potrzebujemy najcięższych dział, jakie są nam dostępne i czy ktoś tego chce czy nie, rynek i suma naszych wolnych wyborów to właśnie ta najcięższa artyleria.

SW: Dzieciństwo to dla wielu z nas kontakt z kreskówką „Kapitan Planeta”. Wśród antagonistów Kapitana był Looten Plunder – kapitalista i biznesmen, w dodatku miał on włosy spięte w kuc, co akurat w polskim kontekście jest dodatkowo zabawne. Wielu starszych stażem kolegów aktywność w środowisku libertariańskim zaczynało właśnie jako długowłosi, łącznie z naszym wiceprezesem. W jednym z odcinków Plunder buduje wielką tamę i zakłada elektryczność w afrykańskiej wiosce – później wręcza wodzowi wioski rachunek za prąd. Zjawia się Kapitan Planeta i przegania biznesmena, powiernicy jego mocy budują dużo mniejszą tamę, pewnie mniej wydajną. Pytanie brzmi: skąd w popkulturze skojarzenie, że biznes chce niszczyć środowisko? Jakie są Twoje obserwacje w tym temacie? Historyczne przykłady pokazują, że to właśnie kraje wrogie wolności gospodarczej, takie jak chociażby ZSRR, nie szanowały przyrody.

MB: Wiele czynników składa się na taką a nie inną percepcję. Z jednej strony, wiele biznesów przyczyniło się do negatywnych efektów środowiskowych. Z drugiej, jest w interesie państwa, żeby zrzucać odpowiedzialność za niszczenie środowiska na prywatne przedsiębiorstwa. Dla nas maluczkich też wygodne jest to, żeby zrzucić winę na tych dużych, na których czujemy, że nie mamy wpływu. Wszyscy obarczają winą siebie nawzajem, więc odpowiedzialność jest niczyja. Bardzo często przytaczany jest artykuł The Guardian, który postuluje, że 100 korporacji jest odpowiedzialnych za 71% światowych emisji. Pomijając to, że takie twierdzenie nie jest poprawne, gdyż przepisuje emisje, które nie są bezpośrednio spowodowane tymi przedsiębiorstwami. Takie artykuły tworzą narrację, że kapitalizm niszczy planetę. Nic bardziej mylnego, gdyż kiedy przeanalizujemy top 50 z wyżej wymienionych korporacji, to możemy zauważyć, że 49 jest albo wspieranych przez Państwo albo w pełni Państwowe. Trzeba pamiętać, że kiedy ZSRR się rozpadł, jego byłe kraje członkowskie oraz kraje bloku wschodniego zmniejszyły swoje emisje per capita o średnio 40% w ciągu pierwszych 5 lat. Samo zaprzestanie centralnego planowania miało tak ogromny wpływ na to, jak funkcjonuje ekonomia i ile zasobów jest marnowanych. Tak, powinniśmy zwracać uwagę na biznesy, które niszczą środowisko. Ja sam dalej mam w głowie na przykład katastrofę Deepwater Horizon w Zatoce Meksykańskiej. Jako zwykli ludzie też mamy ogromny wpływ na naturę, po prostu niknie on dla nas w makro-skali. Ale każdy nasz lot samolotem, każde wyrzucone opakowanie, nawet każdy nasz oddech, ma realny wpływ na środowisko. Nie jesteśmy w stanie doprowadzić do stanu, gdzie ludzkość nie ma żadnego negatywnego wpływu na nie. To co możemy osiągnąć to ograniczyć nasz negatywny wpływ tak bardzo jak się da w aspektach naszego życia, gdzie nas na to stać, i zwiększyć nasz pozytywny wpływ na środowisko tak, żeby w ogólnym rachunku wyjść, miejmy nadzieję, na plus, a co najmniej na zero. Nie jesteśmy tego w stanie osiągnąć sami. Zachęcajmy naszych bliskich to podobnych działań, choćby dobrym przykładem. Organizujmy się w naszych społecznościach czy to na osiedlu, czy w pracy, żeby podejmować wspólne działania. Im więcej ludzi zacznie to robić tym większe efekty będziemy w stanie osiągnąć.

SW: Co czytelnik tego wywiadu może zrobić, aby włączyć się w wolnorynkową ochronę środowiska? Czy może wykonać jakieś działania czy też zostaje mu tylko slacktivism i deklaracje?

MB: Tak jak mówiłem we wcześniejszym pytaniu, to my budujemy nasz wpływ i świata wokół nas na środowisko. Najważniejsze do czego zachęciłbym czytelników tego wywiadu to podjęcie obserwacji, jakie konsekwencje mają ich codzienne czynności i decyzje. Do zastanowienia się jakie kroki mogą podjąć, żeby to poprawić. Czy warto jest jechać po parę drobiazgów do sklepu samochodem czy zamiast tego przejść się na piechotę lub skonsolidować wyprawy na zakupy raz na tydzień. Ile jedzenia, wcześniej czy później, ląduje w śmietniku. Czy ich miejsce pracy marnuje papier zamiast posługiwać się dokumentami elektronicznymi. Czy jak widzą śmieci w parku to czy je podnoszą. Czy myją samochód na podjeździe i pozwalają ściekom spłynąć do studzienki. Jaką klasę energetyczną ma ich lodówka i czy opakowania produktów, które w niej są pochodzą z recyclingu. Te działania mogą wydawać się małe, ale pomnóżmy to razy 40 milionów ludzi i już zaraz stają się dużo istotniejsze. Do tego, musimy pamiętać, że kiedy mówimy o wpływie biznesów i państwa na środowisko, to my jesteśmy ich szefami. Nie możemy poddać się cynizmowi, wzruszyć ramionami i czekać aż inni się tym zajmą. Jeśli nie zaczniemy oczekiwać od państwa, że będzie lepsze dla środowiska, to nie spodziewajmy się, że takie będzie. Tak samo, jeśli nie będziemy patrzeć firmom, czy to małym czy międzynarodowym, na ręce i wybierać naszymi portfelami tych przedsiębiorców, którzy lepiej traktują środowisko, to nie będą tego robić. Rynek to odzwierciedlenie nas samych. Nikt nie zrobi tego za nas, a już na pewno nie państwo.

SW: Na koniec żartobliwie: ilu libertarian potrzeba, aby wymienić energooszczędną żarówkę?

MB: Jednego. Zrobi to, kiedy mu się zapłaci.